wtorek, 16 lutego 2010

I kulinarnie się zrobiło...







Późną, wieczorną porą mama przywiozła mi mięso.Miałam je zamiar zamrozić.Ale ...powstała pieczeń w glazurowanej skórce nadziewana oliwkami. I jakoś nie mogłam się oprzeć,choć dokoła zapadła cisza i wszyscy już poszli spać...                                                                                                     Nalałam sobie wina,zagłębiłam się w książkę(''Lili Palmer wspomina'') i podjadłam małe co nieco...




I tak wiersz mi się przypomniał z dzieciństwa.Autorstwa Stanisława Jachowicza.

"Pan kotek był chory"

Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku,
I przyszedł pan doktor: „Jak się masz, koteczku”!
— „Źle bardzo...” — i łapkę wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor poważnie chorego,
I dziwy mu prawi: — „Zanadto się jadło,
Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło;
Źle bardzo... gorączka! źle bardzo, koteczku!
Oj! długo ty, długo poleżysz w łóżeczku,
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta:
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!”
— „A myszki nie można? — zapyta koteczek —
Lub z ptaszka małego choć z parę udeczek?"
 — „Broń Boże! Pijawki dieta ścisła!
Od tego pomyślność w leczeniu zawisła”.
I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki
 Nie tknięte, z daleka pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę;
Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę.
Tak się i z wami dziateczki stać może;
Od łakomstwa strzeż was Boże!

Pozdrawiam wszystkie łakomczuchy ((:





1 komentarz:

  1. Ale lubię tutaj bywać u Ciebie, jest przeuroczo!!!! a ta pieczeń!!!, a do śniegu:( miałam go również serdecznie dość:( nienawidzę zimy!!!!!!, oby tylko szybko w Polsce wiosna powróciła, bo ja za nie długo też wracam, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń